Sztuką jest gotować smacznie, jeszcze większą – smacznie i zdrowo. Ale największą – zachęcić do jedzenia setki dzieci, żywiących się najchętniej pizzą, spaghetti albo w lokalu na M. Konkurs „Smaczny i zdrowy jadłospis” od 10 lat wyróżnia przedszkola i podstawówki, które potrafią to najlepiej. W 9. edycji vouchery na 6 tys. zł – na potrzeby kuchni – zgarnęły intendentki i kucharki z Przedszkola nr 66 i Szkoły Podstawowej nr 44.
Dziecko – najsurowszy krytyk
W środę była zupa ze świeżych pomidorów z ryżem, udko z kurczaka, kuskus i mizeria. Plus świeże warzywa – rzodkiewka, kalarepa, marchew. Na deser śliwka. W czwartek będą ruskie z okrasą, świeże warzywa i zupa buraczkowa – ulubiona dzieci, a jabłko jako słodycz. W Szkole Podstawowej nr 44 im. Adama Mickiewicza codziennie jest inne menu.
– Niestety jutro będzie cały dzień na buraczkowo. Bo dzieci uwielbiają tę zupę i uwielbiają się brudzić – śmieje się Bożena Belka, szefowa kuchni.
A śmieje się, a przynajmniej uśmiecha, niemal cały czas. Jak i jej ekipa – Barbara Król i Magdalena Panfil. Panie krzątają się raźno po swym królestwie wśród stosów warzyw na srebrnych blatach. Z piekarnika dolatuje aromat pieczonego kurczaka. Wibruje pozytywna energia, widać, że lubią swoją pracę, a w ciemnych, jednakowych fartuchach wyglądają jak z MasterChefa. Tylko nie ocenia ich Magda Gessler czy Gordon Ramsay, lecz bardziej wymagające jury.
– Oj, to jest ciężka praca. Już dziesięć lat z koleżankami tu pracujemy i przyzwyczajamy dzieci do nowych smaków. Bo dzieci to jest najgorsza krytyka. Dziecko powie prosto: nie lubię, blee. Przygotowujemy je do świeżych warzyw, świeżych ziół, do mniejszej ilości soli i cukru. Na początku dzieci dużo oddają, muszą się przyzwyczaić do tych smaków. Ale po dzieciaczkach z zerówki, już przyzwyczajonych, widzimy, że jest to dla nich okej. Mówią, że lepiej smakuje im niż w domu. To jest najlepsze, co może być – przyznaje kucharka.
Przepisy na smaczne potrawy wymyślają wspólnie, inspirują się programami kulinarnymi.
– Grzegorz Łapanowski dużo nas nauczył i zainspirował. Mieliśmy z nim program i zbieraliśmy pieniądze na ten piec konwekcyjny, w którym pieką się teraz udka – wspomina wydarzenie sprzed 10 lat Bożena Belka. W 2015 roku SP 44 odwiedził ten znany z programu „Top Chef” mistrz kuchni i wydał kolację charytatywną „Kucharze dzieciom” dla 700 osób.
Codziennie coś innego
Violetta Ekman w SP44 jest intendentką od 10 lat. W zawodzie – 18 lat. Dba w szkole o zaopatrzenie i wspólnie z załogą kuchni ustala jadłospisy.
– Staramy się, żeby przez cały miesiąc nie powtórzyła nam się żadna zupa, żadne drugie danie ani surówka. Jak w poniedziałek jest makaron, to we wtorek ziemniaczki, w środę kasza, w czwartek ryż, następnie coś mącznego – opowiada intendentka.
Jak to możliwe, żeby zupa nie powtórzyła się w miesiącu ani razu? Pomidorowa może być dwa razy, ale inaczej zrobiona, albo inaczej podana – z ryżem lub z makaronem.
– Wszystko po to, żeby dzieci zachęcić. Bo niestety nie są one nauczone w domu zdrowego trybu jedzenia. Dzieci nie znają bardzo wielu potraw. Dla nich najlepiej, żeby był rosół, pomidorowa, ogórkowa i ewentualnie buraczkowa. A kotlet tylko z kurczaka. To by jadły na okrągło – opowiada Violetta Ekman i dodaje, że wiele z nich w domu najczęściej je spaghetti, pizzę lub idzie do lokalu na M. – W ogóle dzieci nie znają ryb. Na początku bardzo dużo ryby się u nas marnowało. W tej chwili rzeczywiście jedzą je z apetytem.
Panie starają się urozmaicać wszystko. Jak warzywa, to nie tylko surówka, ale i do chrupania w całości. Podobnie owoce. W domach dzieciaki często dostają owoce w tubce i dziwią się, że w szkole tego nie ma. A kiedy mają wykształcić sobie żuchwę, mięśnie policzków, warg i język? To wszystko stanowi aparat mowy i wpływa na artykulację.
Na szczęście dzieci żywiących się w szkole przybywa. Obecnie na blisko 400 uczniów ze szkolnych posiłków korzysta około 280. Starania zespołu zostały docenione w tym roku w 9. edycji konkursu „Smaczny i zdrowy jadłospis” w ramach miejskiego programu „Gdańsk jeMy zdrowo”.
W przedszkolu też chrupią
W sali Przedszkola nr 66 „Źródełko” przy okrągłych stolikach siedzi grupa dzieci. W sali cisza jak makiem zasiał, którą zakłóca jedynie miarowe chrup, chrup. W drugiej sali to samo. Z tą różnicą, że w jednej chrupią jabłka, w drugiej gruszki. W ciszy i skupieniu przedszkolaki jedzą drugie śniadanie. W tym czasie Anna Stark lepi mielone: ósmy, dziewiąty, dziesiąty… w sumie ma być 84. Wagę kucharka ma w rękach, każdy kotlet waży 100 gram. I kalkulator w głowie. Dziennie 800 kcal na małą główkę.
– Przepis na mielone jest mojej mamy. Łopatka bez kości, cebula podsmażona na oleju rzepakowym, pieprz ziołowy, sól – zdradza kucharka obtaczając w bułce tartej kolejnego kotleta.
Wraz z intendentką Katarzyną Ciunajcis wprowadziły dietę sezonową. Jak jest pora na cukinię, dzieci jedzą cukinię. Jak jest sezon na dynię, na stołach ląduje dynia. Wszystko oczywiście robione na miejscu, również kisiel z jabłkami nie jest z torebki. Ale żeby dostać kisiel, trzeba przynajmniej spróbować zupy, choćby łyżkę.
– Małe dzieci przede wszystkim trzeba nauczyć różnych smaków. Tu jest ogromna rola rodziców i placówek edukacyjnych. Staramy się podawać dzieciom potrawy z produktów, które są zdrowe, smaczne, świeże, różnorodne. Myślę, że o sukcesie można powiedzieć wtedy, kiedy porcje przygotowane przez panią kucharkę są przez dzieci chętnie zjadane – tłumaczy sukces w konkursie przedszkola jej dyrektorka Danuta Śpiewak. – Liczy się dobrze zbilansowana dieta jadłospisu układanego tak, by zawierał wszystkie produkty, które są zalecane w żywieniu dzieci i są różnorodne. W naszym jadłospisie znajdują się takie potrawy, o których rodzice często zapominają w domach.
Potrzebna zachęta
Jak dodaje dyrektorka, do tego wszystkiego potrzebna jest jeszcze zachęta.
– Tu jest ogromna rola nauczycielek i pań z pomocy. Żeby dzieci widziały, że pani też spróbowała, że jej smakuje, że zachwala. Wtedy dziecko też chce spróbować. Dzieci uczy się przykładem, a nie słowami, one naśladują dorosłych. Kiedy widzą, że dorosły pije mleczko, też piją mleczko, jak mamusia czy tatuś chrupie jabłuszko, dziecko też chętnie schrupie jabłuszko – tłumaczy Danuta Śpiewak.
W tym celu wprowadzono też dzień samoobsługi. W każdą środę przedszkolaki przygotowują sobie śniadanie same z produktów podanych przez kucharki.
– Gdy dzieci dostają kanapkę z żółtym serem, wędlinką, pomidorkiem, ogórkiem, to one to zdejmują, bo chcą zjeść chleb z masłem. Kiedy mają chleb z masłem, to sobie nakładają wszystko na kanapkę, że ledwo mogą otworzyć buzię i wtedy zajadają. Podobnie jest z zieleniną. Jak będzie w zupie, to będzie wyjęte. Ale jak dać na miseczce pokrojoną i spytać: pani Edytko, czy chcesz do rosołku pietruszki? Taaak, ja bez pietruszki nie zjem – odpowiada pani Edytka i wsypuje pietruszkę do kubeczka. Ale pani Edytko, to nie jest rosołek! Jak to nie, każda zupa jest rosołkiem, tylko potem wskakują jakieś warzywa! – zdradza dyrektorka przedszkolne sposoby na zachętę dzieci.
Gdańsk docenia starania
Dyplomy i vouchery na 6 tys. zł na zakup potrzebnego w kuchni sprzętu w Przedszkolu nr 66 i SP nr 44 wręczyła Monika Chabior, zastępczyni prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania wraz z przedstawicielkami Gdańskiego Ośrodka Promocji Zdrowia i Profilaktyki Uzależnień, odpowiedzialnego za program „Gdańsk – jeMy zdrowo”.
– To dla nas bardzo ważne, żeby dbać o zdrowie w pełnym tego wymiarze. O tym myślimy w Gdańsku. Żeby było zdrowe ciało i zdrowy umysł. Dlatego żywienie od najmłodszych lat, przyzwyczajanie do różnorodności jedzenia, do rytmu jedzenia, zwracanie uwagi, że słodycze i szybkie jedzenie nie są zdrowe, to wszystko jest super istotne. W tym procesie kluczowe są panie, i czasem panowie, pracujący w kuchni i zaopatrzeniu. To dla nich jest ta nagroda i bardzo się cieszymy, że się w to angażują już 10 rok – mówi wiceprezydentka.
Dla Danuty Śpiewak nagroda w konkursie to prestiż dla przedszkola i podsumowanie wielu lat starań. Przedszkole startuje w konkursie od kilku lat. – Zawsze było prawie idealnie, ale teraz było idealnie – cieszy się dyrektorka.
Dla SP 44 to pierwsza nagroda w tym konkursie, ale Violetta Ekman odebrała ją już po raz drugi. Pierwszy raz był podczas 1. edycji – w 2015 roku, gdy pracowała jako intendentka w Szkole Podstawowej nr 79.
– To był dla mnie zastrzyk i zachęta by się dalej rozwijać. Zaraz potem zmieniłam szkołę i teraz osiągnęłam ten sam cel. Jestem szczęśliwa, że się udało! – cieszy się intendentka, która za nagrodę kupi maszynę do ubijania schabowych (oczywiście później pieczonych w piecu, a nie smażonych), żeby szefowa kuchni nie nadwyrężała ręki, tłukąc kotlety.
Liczy się nie tylko zwycięstwo, ale i certyfikat
W konkursowej ocenie jadłospisów brane są pod uwagę aktualne wytyczne Ministerstwa Zdrowia, które różnią się nieco dla przedszkola i szkoły. Ale niektóre aspekty są wspólne.
– Ważne jest urozmaicenie dań, wykorzystanie produktów zbożowych pełnoziarnistych, obróbka termiczna – ograniczenie smażenia, więcej pieczenia i gotowania czy duszenia, używanie soli niskosodowej – to wszystko są aspekty bardzo istotne i w konkursie brane pod uwagę – wymienia Barbara Dąbek-Rychter, dietetyczka w Gdańskim Ośrodku Promocji Zdrowia i Profilaktyki Uzależnień. – Liczy się też estetyka podawanych posiłków. To dodatkowa wartość – dodaje.
W konkursie może wystartować rocznie 20 placówek – po 10 szkół i przedszkoli.
– Przez te wszystkie lata obserwujemy takie efekty, że jak dzieci przychodzą do naszego Ośrodka, to mówią często np. „u nas w przedszkolu panie już o tym mówiły” albo „panie też nam dają surowe warzywa” – mówi wicedyrektorka GOPZiPU Aleksandra Niedzielska.
Konkurs wzmocnił też świadomość żywieniową rodziców, którzy wiedzą, że placówka, do której uczęszcza ich dziecko, startuje w konkursie oraz świadomość kucharek w placówkach, które starają się nie tylko o zwycięstwo w konkursie, ale i zdobycie certyfikatu „Gdańsk – jeMy zdrowo”. Otrzymują go placówki, które zdobyły w konkursie 75 proc. punktów w ocenie. Szkoły i przedszkola zwycięskie otrzymują ponad 90 proc. W tym roku z 20 startujących placówek certyfikat zdobyło 12.
Autor: Przemysław Kozłowski, gdansk.pl
Foto: Przemysław Kozłowski i Grzegorz Mehring / www.gdansk.pl